Eger to jedno z najpiękniejszych węgierskich miast. To doskonałe miejsce na weekend, ale i na dłuższy pobyt. Wino leje się tutaj strumieniami, a węgierska kuchnia smakuje, jak zawsze. Perkelty, zupy gulaszowe (jak zrobić tę oryginalną dowiesz się <<TUTAJ>>), torty, langosze, produkty z mangalicy, ech. Znakomite jedzenie, znakomite wino – tandem niczym nie do zastąpienia.
EGER ZACHWYCA
Piękne okolice, gorące źródła, życzliwi ludzie no i doskonałe wina oraz pyszna kuchnia. Zapraszam na krótką fotorelację z mojego sierpniowego weekendu w 2014 roku spędzonego w węgierskim Egerze – jest trochę zdjęć miasta, Doliny Pięknej Pani oraz oczywiście kulinaria – jeśli poczujesz niedosyt szukaj innych moich podróży na Węgry, bo jeżdżę tam bardzo często.
TO WCIĄGA
I pamiętaj – aby poznać jakieś miejsce nie wystarczy ledwie kilkugodzinna wizyta tamże. Tak samo, jak nie wystarczy Ci moja relacja, aby ocenić miasto i okolice. Potraktuj moją relację zatem jako zachętę do odwiedzenia Egeru. Miasta, które urzeknie Cię swoją kameralnością. Zapraszam.
Widok z lokalnego minaretu na centrum Egeru.
U wlotu do Doliny Pięknej Pani (Szépasszonyvölgy).
A w Dolinie mnóstwo piwniczek z lokalnymi winami – można usiąść w środku, ale i na zewnątrz, by degustować kilkanaście rodzajów win. W sezonie często przygrywa muzyka na żywo.
Węgrzy chętnie spędzają czas na świeżym powietrzu zajadając swoje specjały. W przeciwieństwie do nas nie grillują, ale gotują gulasze w swoich bograczach 🙂
Kolejne piwniczki z winami.
Wino „na wynos” w lokalnej piwniczce kosztuje 9 PLN za litr. Butelka tegoż samego wina pita w piwniczce przy stoliku kosztuje już 21 PLN. Wreszcie ta sama butelka wina podana w pobliskiej restauracji w Dolinie (restauracja znajduje się 100 metrów od piwniczki) kosztuje już 36 PLN. To i tak w dalszym ciągu niewiele.
I kolejni smakosze Bográcsgulyás.
Bogracze (kociołki) bez problemu można zakupić np. w egerskim Tesco – taki dosyć sporych rozmiarów kosztował w promocji 40 PLN.
Będąc na Węgrzech koniecznie trzeba spróbować zupy gulaszowej (Gulyásleves).
A oto i konkrety – typowe węgierskie jadło. Tutaj „schab po bakońsku”, czyli dwa spore kawałki schabu wieprzowego z ragu śmietanowo grzybowym, podany z tradycyjnymi galuszkami.
Najprawdziwsza węgierska mizeria – oczywiście zrobiona na kwaśno.
Kotlet schabowy panierowany w chrupiącym cieście ziemniaczanym z czosnkiem, sporym kleksem śmietany i startym żółtym serem (wygląda, jak langosz, prawda ?), podany z krokietami ziemniaczanymi.
I na „deser” – „domowa kolacja po świniobiciu”, czyli kaszanka, mocno paprykowana kiełbasa, pieczeń wieprzowa z rusztu, a do tego ziemniaki i kapusta kiszona zasmażana. Bardzo konkretnie.