Eger na weekend to doskonały pomysł, ale… Do Egeru mógłbym jeździć co miesiąc; jedyne, co mnie powstrzymuje to wcale nie odległość, bo ta z Krakowa jest nikczemna – to marne 350 kilometrów. Tak, droga momentami bywa malownicza – szczególnie przejazd przez Tatry robi wrażenie. Jeżeli jednak jedziesz tą samo trasą po raz n-ty to jednak odbiór otoczenia jest już zupełnie inny… Jeżeli jednak kochasz siedzieć za kółkiem parę godzin to Eger na weekend jest jak najbardziej dla Ciebie.
EGER NA WEEKEND
Najpierw pokonać trzeba jednak „zakopiankę”, co chyba dla wszystkich w Polsce jest już rzeczą wiadomą, że to droga przez mękę. Następnie sforsować należy Tatry – wszak od lat nie ma porozumienia co do zbudowania tunelu z Polski na Słowację pod Tatrami, wskutek czego nałożyć należy kilkadziesiąt kilometrów Tatry te okrążając. A potem jest jeszcze wiele innych trudności drogowych, o których pisać szkoda w tym miejscu, a które to powodują, że przejazd z Krakowa do Egeru zawsze trwać musi bite 6 godzin.
PYSZNA KUCHNIA
Ale za to na miejscu… fantastyczne jedzenie, dobre wino, gorące źródła termalne, a przede wszystkim przyjaźni dla nas Węgrzy. Eger to magiczne miejsce; spędzając tutaj więcej czasu poza sezonem turystycznym zastanawiam się, czy nie jest to miejsce, w którym chciałbym zamieszkać, tak mi tutaj dobrze. Po paru dniach, jako człowiekowi „z wielkiego miasta” zaczyna jednak doskwierać brak spalin, korków, ruchu samochodowego i ogólnie nerwowej atmosfery.
NOSTALGICZNIE
Podczas powrotu jednak już właśnie na „zakopiance” żałuję, że wracać do grodu Kraka muszę; w Egerze jednak mi dobrze… Zobaczcie proszę, jak kulinarnie można spędzić 3 dni w Egerze. Bo zdjęć z basenów wołałbym jednak nie prezentować…
Każdorazowo przyjazd do Egeru zaczynam od wizyty w Dolinie Pięknej Pani. Tutaj widok na dolinę z pobliskiego wzniesienia.
Na początku doliny w jednym szeregu znajdują się restauracje, a w zasadzie tawerny, w których można naprawdę dobrze zjeść.
Ja szczególnie polecam Tawerę Butykos - serwują tutaj chyba najlepsze jedzenie w okolicy.
Wystrój tawern jest klasyczny i skromny. Taki, jak lubię, bo tutaj mają dawać dobrze zjeść, a szkło na wysoki połysk niech zostanie dla pani gessler...
Na początek zawsze i wszędzie zupa gulaszowa. Za każdym razem nieco inna, ale to dowód tylko na to, że karmią tam domowo.
Drzewiej zawsze, a ostatnio coraz rzadziej do zupy gulaszowej podawano słoiczek ostrej pasty paprykowej, aby doprawić zupę. Jeżeli wolicie "na ostro" domagajcie się tej pasty od kelnera.
Jako główne danie w tawernie zjeść można np. gulasz z golonki, podany z galuszkami (małe kluseczki węgierskie).
Do gulaszu zamówić koniecznie trzeba słynne węgierskie kiszonki, np. dość ostrą paprykę jabłkową.
Nie znajdziecie na Węgrzech dania o nazwie "placek po węgiersku". I tylko czasem dla polskich turystów danie takie można gdzieś raczej przez przypadek dostać. Wtedy wygląda tak, jak na zdęciu (mięso w środku oczywiście...).
Po solidnym posiłku trzeba solidnie pospacerować. Dolina Pięknej Pani jest do tego celu idealna, ponieważ znajduje się tam kilkadziesiąt piwniczek z winami...
A tak piwniczki wyglądają w środku. Często odbywają się tam biesiady z winem, cygańską muzyką i śpiewem.
A to moja ulubiona piwniczka Farsang i jej właściciel.
A oto cennik win w piwniczce Farsang. Wino lane kosztuje 9 PLN za litr...
Wino najlepiej jest brać lane, ale czasem warto wziąć nieco droższą butelkę, do tego tradycyjną kromkę ze smalcem i cebulą, usiąść przed piwniczką i delektować się smakołykami i atmosferą.
Po konsumpcji warto udać się na górę ponad Dolinę, aby obejrzeć duże obszary winorośli.
Jadąc do pensjonatu warto zatrzymać się przy przydrożnych straganach, na których można kupić soczyste arbuzy.
A jeżeli nie arbuzy, to dojrzałe czereśnie z pewnością świetnie zaspokoją pragnienie 😉
A tak zawsze wygląda mój tradycyjny zestaw kolacjno-śniadaniowy na Węgrzech 😉
Śniadanie w Egerze zawsze wygląda tak samo...
A po śniadaniu można zwiedzić centrum Egeru.
Kościół Minorytów na placu Istvana Dobo to jedna z głównych atrakcji Egeru. "Pod" żurawiem egerski zamek (Var).
Centrum Egeru nie jest duże, spaceruje się po nim naprawdę sympatycznie.
Tuż obok Placu Dobo znajduje się egerski bazar, na którym króluje oczywiście papryka.
Oprócz papryki znaleźć można cały szereg warzyw sezonowych, np. fasolkę.
Czosnek - rzecz dla mnie obowiązkowa w kuchni 🙂
Pomidory to ważny składnik w kuchni węgierskiej.
Biała papryka zawsze znajdzie się u Węgrów jako dodatek do posiłku...
Na bazarze kupić można oczywiście także słynne węgierskie kiszonki, sprzedawane zwykle w plastikowych, litrowych pojemnikach.
Po spacerze w centrum pora coś zjeść. Najlepiej w Dolinie, w centrum jedzenie w restauracjach mocno popsuło się w ostatnich latach... Na początek pyszne naleśniki Hortobagyi.
A po naleśnikach pora na prawdziwy konkret - oto schab po bakońsku, czyli dwa potężne kotlety schabowe w sporej ilości sosu śmietanowo-paprykowego z grzybami. Do tego oczywiście galuszki i węgierskie kiszonki 🙂
A tutaj również schab po bakońsku jedzony w innej tawernie, podany tylko nieco inaczej.
Mizieria po węgiersku, to cienko krojone ogórki przyrządzone oczywiście na kwaśno. Kruche, delikatne i pyszne 🙂
A oto mega pyszny zestaw - „domowa kolacja po świniobiciu”, czyli kaszanka, mocno paprykowana kiełbasa, pieczeń wieprzowa z rusztu, a do tego ziemniaki i kapusta kiszona zasmażana. Bardzo konkretnie. I bardzo smacznie.
Po obfitym posiłku spacer konieczny. Najlepiej oczywiście po Dolinie Pięknej Pani, aby niejako przy okazji napełnić puste butelki winem 😉
Po drodze z Doliny do pensjonatu dobrze zrobić zakupy - najlepiej tradycyjnych produktów węgierskich.
A wieczorem kolacja. A co na kolację to chyba zaskoczeniem nie jest...
Tradycyjne śniadanie na Węgrzech. Choćby świat się walił nie zmienię go; mógłbym to jeść codziennie 🙂
Pora na przedwyjazdowe zakupy - biała papryka obowiązkowo, jest niezbędnym składnikiem leczo, ale i świetnie smakuje na kanapce 🙂
Skoro jest biała cebula dymka, to dlaczego nie ma czerwonej? Okazuje się (zresztą zgodnie z logiką), że jest. Ale nie u nas, tylko na Węgrzech.
Kociołek, czyli bogracs można zakupić w większych sklepach. A do kociołków można dokupić trójnóg, na którym będzie kociołek wisiał, pokrywę oraz chochle do mieszania. Po prostu komplet.
Palinka to węgierski destylat owocowy. Najnormalniej w świecie domowy destylator można kupić w sklepie. Węgrzy nie walczą z tradycją, Węgrzy ją kultywują.
A gdy komu poprzedni, domowy destylator za mały może zainwestować w taki 50 litrowy, prawie profesjonalny 😀
Wyjeżdżając z Egeru warto zatrzymać się na chwilę, aby jeszcze raz rozejrzeć się po okolicy i otaczających ją winoroślach...
Spróbuj PASTERSKIEJ ZUPY prosto z Węgier przepis <<TUTAJ>>.